piątek, 15 stycznia 2010

o plotkowaniu...

„Ależ się zestarzała ta moja siostra Józia! Nie widziałam jej blisko dwa lata i gdy wreszcie przyjechała nas odwiedzić […] przyznam sama przed sobą, ze ledwie ją poznałam. Wiedziałam tylko, że może ona wysiąść z powozu wysłanego po nią na stację kolejową, ale kiedy wygramoliła się z wnętrza gruba jejmość odziana w jakąś przedpotopową mantylę, w czymś ciemnym i dziwnie nietwarzowym na głowie, z wielkim parasolem i czarną torbą w ręku, mało nie parsknęłam śmiechem. […] Obie z Józią zwróciłyśmy się do siebie, rzuciłyśmy się sobie w objęcia, zawołałyśmy równocześnie: Kochana, wspaniale wyglądasz, nic się nie zmieniłaś!”

Czasami kłamiemy z delikatności, ale równie często złośliwie i z rozmysłem… A później z niekłamaną już satysfakcją opowiadamy przyjaciółce, jak to ta wredna zołza Krystyna paskudnie się zestarzała! O ubiorze lepiej nie wspominać! Nosi się, jakby miała 18 lat, a ten jej facet? Co on w niej widzi? I wiesz… on jest chyba od niej młodszy! No coś ty?! Tak! Z moją córką studiował bardzo podobny chłopak – daję głowę, że to on! O!!! Krysia! Kochanie, cudnie wyglądasz! Krysiu, moja droga, KONIECZNIE musimy się umówić na kawkę!
Dlaczego takie jesteśmy? Jesteśmy… bo przecież prawie każda z nas ma niejedną podobną, historię na sumieniu. Później wstydzimy się tej chwili słabości, czujemy do siebie niesmak i chciałabyśmy całą sytuację wymazać z pamięci. Ale są też takie niewiasty, które dzięki plotkom żyją i kwitną. Czerpią energię z rzucanych mimochodem uwag i kłamstewek, jak wampiry wsysają się w życie swoich ofiar i nie potrafią przestać.
Jak najłatwiej rozbawić towarzystwo? Oczywiście, opowiadając historie o ludziach, a najlepiej o tych, których znamy. Kapitalne są skandale, podsłuchane rozmowy… A jakie to szczęście, kiedy uda się wypatrzyć gdzieś czyjegoś nobliwego małżonka z trzydzieści lat młodszym blondbóstwem u boku! Najlepiej jeśli jego żona w tym czasie w pocie czoła wychowuje piątkę dzieci, w tym dwoje adoptowanych (bo jak wszyscy wiedzą, nie mogła mieć własnych, dopiero potem się okazało, że może i od razu im się trojaczki urodziły). No ale podobno tak naprawdę to on nie mógł i ona tak jak nasze babki pojechała „do wód” leczyć się z tej bezpłodności.
Jeśli oprócz sokolego oka, sprawnego ucha i dużej ilości wolnego czasu, mamy jeszcze dar opowiadania i potrafimy wszystko pięknie ubrać w słowa to salony i serca są nasze! A gdy jeszcze niezwykle uprzejmie tu rzucimy komplement, tam zachwycimy się uroczą sukienką, to nikomu nie przyjdzie do głowy, że mogłybyśmy coś niemiłego powiedzieć właśnie o nim.
No ale powiedzmy w końcu, o co w tym wszystkim chodzi…
Athenais, kochanka Ludwika XVI, zatrzymała go przy sobie swoim dowcipem na długie lata. Inne kochanki znudzony król rzucał, a ona - mimo że wcale nie była najpiękniejszą z dam - zawładnęła nim bezgranicznie. Madame Pompadour potrafiła rozbawić Ludwika XV do łez, natrząsając się z dworzan. Kiedy ta para stawała na pałacowym balkonie wszyscy przemykali chyłkiem przez dziedziniec, bojąc się rzucić w oczy kochance króla. Pod ostrzałem jej dowcipnych komentarzy nikt nie uniknął śmieszności. Król był szczęśliwy, jego faworyta była szczęśliwa, dworzanie może mniej. Żona owego Ludwika XV – Polka Maria Leszczyńska plotkami się nie zajmowała. Wolała modlitwę i… jedzenie. A król tak się podobno w jej towarzystwie nudził, zże nieustannie ziewał i zabijał muchy na oknie. Król jadał więc ze swoją metresą, a Maria jadała… w samotności i to coraz więcej. Kiedy pewnego razu zjadła pięć tuzinów ostryg, omal nie umarła… Może więc lepiej być plotkarą?
Kupiłam notesik. Taki mały i bardzo trendy. Będę w nim zapisywać wszystko, co usłyszę i zobaczę, nie będę miała czasu na jedzenie. A kiedy szczupła i piękna spotkam swojego Ludwika, zatrzymam go przy sobie na długie lata… Czego i Wam życzę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz